Maria Świeczewska „uczennica” Gombrowicza w Buenos Aires :
« Rzecz zabawna, że przed tymi kursami miał tremę. Uspokajał się w miarę mówienia. Zaczął od zaznajomienia nas z działalnością głównych filozofów greckich, potem zabrał się do Kartezjusza, Kanta, Hegla, Schopenhauera, Heideggera, Sartre’a a na zakończenie do Marksa. Chciał, żebyśmy zrozumiały ewolucję filozofii w kierunku nowoczesnej myśli. Prawdopodobnie nie miał pełnego wykształcenia filozoficznego, ale miał dar syntezy i wspaniale umiał osadzać idee w dawnej kulturze. Czuło się, że filozofia jest częścią jego życia. To był urodzony „mistrz”, a nie profesor. To co mówił, było jasne, ścisłe, był wspaniałym pedagogiem. Czekałyśmy na jego wywiady z niecierpliwością. Przypominam sobie, że cztery godziny poświęcił Kantowi i w czasie tch czterech godzin zdołał przekazać nam całą jego wielkość, piękno i logikę. Pod wpływem tych wykładów zabarałam ze sobą Kanta na wakacje. »
W Gombrowicz w Argentynie Rity Gombrowicz |
Wydanie włoskie, SE Editore, 1994 t. Na okładce fragment obrazu Roberta Rauschenberga.
Michal Pawel Markowski :
« Gombrowicz, umierając, wykłada filozofię pojedyneczego życia, niepodobnego do żadnego innego, i wykłada też, że ból i cierpienie nie są po stronie rzeczy, po stronie cielesnej maszynerii, lecz po stronie podmiotu, po stronie przeżywającego Ja, które przez to, co je czeka, może przejść tylko samo, bez nikogo, w samotności.
Gombrowicz trzyma w rekach pożółkłe kartki z przeszłości, ale nie zagląda do nich, mówi z pamięci, ale czy rzeczywiście żyje przeszłością? Nie wiem. Wąptię. » Ze szkoły Montaigne’a, przedmowa do wydania polskiego, 2006 r. |