Zdzisław Łapiński: Posłowie wydawcy
posłowie w: W. Gombrowicz, Bakakaj i inne opowiadania, Pisma zebrane tom 1, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2002.
Rozdział: Gombrowicz wobec formy (krótkiej)
Fragment:
Kiedy Gombrowicz chciał jakoś nazwać gatunek swoich krótszych utworów narracyjnych, takich jak te z Pamiętnika, czy takich jak Filidor i Filibert z Ferdydurke, to stosował wymiennie dwa określenia. Często mówił o „opowiadaniach”: „Pamiętnik z okresu dojrzewania, tom opowiadań” [1], Bakakaj (tom opowiadań) [2]. Ale stosował też nazwę o treści bardziej rygorystycznej „nowele”: „nowele z Pam.(iętnika) z okresu dojrz(ewania)” [3], „Bakakaj (nowele)” [4].Podobna zresztą oboczność terminologiczna w odniesieniu do tych utworów występuje w pracach krytyków i historyków literatury.
W tytule niniejszego tomu, aby uniknąć angażowania się w sprawy teoretyczne, umieściliśmy bardziej neutralne określenie „opowiadania”. Trzeba jednak zaznaczyć, że mimo wszystkich innowacji i mimo całego obrazoburstwa estetycznego krótkie formy Gombrowicza wykazują wiele cech klasycznej noweli. Chociaż mają zwykle narratora osobowego — co trochę odwraca uwagę od samych zdarzeń — utwory te są zwięzłe, zachowują jedność akcji psychologicznej, napięcie jest starannie dawkowane, a zakończenie przybiera formę pointy. Reminiscencje nowelistyczne można wykryć także w utworach o luźniejszej kompozycji fabularnej i o finale otwartym. Rygoryzm funkcjonalny każdego składnika narracji nie pozwala czytelnikowi zapomnieć o sztuce noweli nawet podczas lektury tak na pozór swobodnie prowadzonych opowiadań jak Na 5 minut przed zaśnięciem czy Zdarzenia na brygu Banbury. Ponadto, jak pouczają słowniki literackie, charakterystyczne dla noweli są „niespodzianki sytuacyjne lub psychologiczne” [5], inaczej mówiąc, „poetyzowanie przypadku” i „paradoksalność” [6]. A tego nie brak u Gombrowicza [7].W ogóle można o Gombrowiczu powiedzieć, że był urodzonym narratorem. Dobrze uchwycił to François Bondy: „Bardzo lubię opowiadania, które można ponownie przekazywać, tak jak te z Bakakaju chociażby. Witold opublikował kiedyś w Die Zeit krótkie opowiadanie Studnia. [...] Czytałem to opowiadanie osiem lat temu, ale pamiętam je doskonale. Gombrowicz, tak jak i Borges, wymyśla historie, które można opowiadać wiele lat później. [8] A Maria Janion pisze o Pamiętniku: „akrobatyczna wprost zręczność fabularna łączy się z najgłębszym filozoficznym paradoksem” [9].
Ale takie krótkie „historie” Gombrowicz z czasem porzuca. Ostatnią jest Bankiet. Odtąd ograniczył swoje zainteresowanie tym gatunkiem, w którym odniósł tak bezsprzeczne sukcesy. Nie znaczy to jednak, że nie posługiwał się już więcej krótkimi formami narracyjnymi. Uprawiał je nadal, ale odbierał im samodzielność, podobnie jak wcześniej uczynił to z Filidorem i Filibertem. Stawały się one częścią Dziennika. Informował o tym swego brata: „Napisałem opowiadanko (jako fragment dziennika) dosyć dodekafoniczne” [10].
Jak wiemy z wyznań pisarza, najwięcej kłopotów warsztatowych przysparzało mu zwykle zakończenie dłuższych utworów. Na przykład w liście do rodziny tak pisał 17 grudnia 1963 r.: „Ja dojechałem z Kosmosem do przedostatniej strony i do tej chwili nie widzę finału [...]” [11].
Podobnie wspomina Rita Gombrowicz: „Kiedy zamieszkaliśmy w Vence, Witold pracował nad «finale» Kosmosu. Zawsze używał tego muzycznego terminu na określenie końca powieści. Mówił, że rzecz polega nie na tym, żeby problem rozwiązać, lecz żeby go odpowiednio postawić. Zawsze miał kłopoty ze skończeniem powieści, szczególnie przy Ferdydurke. Przez długie miesiące chodził całymi godzinami, rozpaczliwie szukając rozwiązania. Zaznał wtedy całej męki pisarskiej impotencji” [12].
Chyba łączy się to z jego najogólniejszą wizją świata i przekonaniem, że antynomie naszego życia są nierozwiązywalne. Tę wieczną niezakończoność losu ludzkiego musiał zasugerować właśnie w zakończeniu (narracji). Małe formy wyostrzały jeszcze tę trudność. Gombrowicz był niewątpliwie przywiązany do swego debiutanckiego tomu. Oceniając własne utwory, nigdy nie kierował się, jak wiemy, fałszywą skromnością. Ale różnicował je pod względem wartości. Najwyżej stawiał Ferdydurke i Ślub, z czasem zaczął wymieniać obok nich Dziennik, a zaraz po nim Pornografię i Kosmos oraz — Pamiętnik (Bakakaj). Z Operetki był zadowolony, ale Iwona nie budziła jego zachwytu. O Opętanych nie chciał słyszeć.
W swojej tzw. rozmowie z Dominikiem de Roux Gombrowicz powiada: „Niech pan zajrzy do opowiadań, jak Banbury, Przygody, czy do jakiegokolwiek innego, znajdzie pan tam sytuacje, intuicje, wizje, nie ustępujące w niczym temu, na co później się zdobyłem; i trzeba przyznać, że, w skali moich możliwości, ta pierwsza książka była już niejednokrotnie na poziomie najlepszych moich osiągnięć”. A o następnych swych krótkich formach: „Później napisałem jeszcze oba Filifory [chodzi o Filidora i Filiberta z Ferdydurke], Szczura i Bankiet — lepsze pod względem technicznym, ale nie różniące się zasadniczo od tych pierwszych moich literackich poczynań”. W liście zaś do francuskiego wydawcy, Renę Julliarda, tak zachwalał Bakakaj: „Gatunek: zwariowany humor, satyra, fantazja, wyobraźnia... Nie jest to gorsze od Ferdydurke i mogłoby, jak mi się wydaje, odnieść sukces i przysporzyć mi sławy” [13].
Tak więc Gombrowicz opowiadania swe akceptował, choć nie wszystkie cenił w tym samym stopniu. Zdecydowanie najniższą notę wystawiał zawsze Dziewictwu. Wkrótce po ukazaniu się Pamiętnika, na marginesach ofiarowanego Tadeuszowi Kępińskiemu egzemplarza, pisał o tym opowiadaniu: „Bardzo nie lubię”, oraz: „Szkoda tylko dobrego tematu. I sztuczne, i mętne, i pretensjonalne, i źle zbudowane” [14]. A w wiele lat później, na wiadomość o przygotowywanej przez Preuves publikacji tego utworu, pisał do Jeleńskiego: „Przyznam, że wybrałbym inną nowelkę, nie Dziewictwo, na pierwszy ogień. Banbury tak, ale zamiast Dziewictwa wolałbym Bankiet, Szczura, Kotłubaj i kilka innych” [15]. Nic więc dziwnego, że to właśnie Dziewictwo, jako jedyny utwór z Pamiętnika, uległo znacznej przeróbce, kiedy Gombrowicz przygotowywał do druku drugie wydanie swych opowiadań Bakakaj.
[1] Fragment Notatki przekazanej K. A. Jeleńskiemu w 1958 r., W. Gombrowicz, Walka o sławę. T. 2. Korespondencja Witolda Gombrowicza z Konstantym A. Jeleńskim, Frangois Bondym, Dominikiem de Roux. Oprac. J. Jarzębski, Kraków, WL, 1998.
[2] Z listu do J. Wittlina (10 I 1958), Walka o sławę. T. 1.Korespondencja Witolda Gombrowicza z Józefem Wittlinem,Jarosławem Iwaszkiewiczem, Arturem Sandauerem. Oprac. J. Jarzębski, Kraków, WL, 1996.
[3] Z listu do J. Wittlina (5 VI1956), Walka o sławę, t. 1.
[4] Z listu do K. A. Jeleńskiego (28 I 1958), Walka o sławę, t. 2.
[5] Por. J. Sławiński, hasło „nowela”, w: Słownik terminów literackich. Red. J. Sławiński, wyd. 3, Wrocław, Ossolineum, 1998.
[6] Por. M. N. Epstein, hasło „nowiełła”, w Litieraturnyjencykłopiediczieskij słowar, Moskwa, Sowietskaja encykłopiedia, 1987.
[7] Mimo to Sławiński kwalifikuje utwory Gombrowicza jako opowiadania, co więcej zaś, uznaje ten fakt — przechodzenia od noweli do opowiadania — za charakterystyczny dla literatury dwudziestowiecznej. Dodajmy, że nie zgodziłby się z nim Epstein, który widzi w tym okresie proces odwrotny, od opowiadania do noweli.
[8] F. Bondy, w: R. Gombrowicz, Gombrowicz w Europie. Świadectwa i dokumenty 1963-1969, Kraków, WL, 1993.
[9] M. Janion, Dramat egzystencji na morzu, w: W. Gombrowicz, „Zdarzenia na brygu Banbury”, Gdańsk, Wyd. Morskie, 1982. I może jeszcze tytuł, jaki swemu artykułowi nadał włoski recenzent tomu Bacacay, R. Fertonani: Acrobazia e gioia de raccontare, (II Giorno, 27 XI 1968).
[10] Listy Witolda Gombrowicza do brata Janusza i jego pasierbicy Stanisławy Cichowskiej, Muzeum im. A. Mickiewicza w Warszawie, inw. 1046, k. 89.
[11] Z listu do S. Cichowskiej i J. Gombrowicza, w: R. Gombrowicz, Gombrowicz w Europie.
[12] R. Gombrowicz, Gombrowicz w Europie.
[13] Z listu do R. Julliarda (16 V 1960), w: Gombrowicz w Europie.
[14] T. Kępiński, Witold Gombrowicz i świat jego młodości, Kraków, WL, 1974.
[15] Z listu do K. A. Jeleńskiego (17 VIII 1962), w: W. Gombrowicz, Walka o sławę, t. 2.