Tadeusz Konwicki :
« Parę lat temu czytałem Dzienniki" Gombrowicza, aż mi uszy się trzęsły. Chłonąłem i topiłem się w nich. Cały czas myślałem z rozpaczą, dlaczego dobry Bóg nie obdarzał każdej generacji polskiej przynajmniej trzema Gombrowiczami. Dlaczego tak mało cugów, wiatrów, trąb powietrznych, piorunów kulistych pod naszym niebem intelektualnym? Dlaczego tam świeci zawsze zapyziałe, anemiczne, słabo grzejące słoneczko z elementarzy. Słoneczko, które grzeje słabo wierzby przydrożne, kościółek drewniany, rannego ułana, siejącą rutkę pannę i dobrego pana starostę? Więc żarłem tego Gombrowicza i oczy wyłaziły mi z orbit. Kochałem tego Gombrowicza, kabotyńskiego Michała Archanioła z mieczem szyderstwa w dłoni, co ganiał polskich kabotynów po polskim niebie. Tak się zachwyciłem, że w stanie kataleptycznym runąłem na jego powieści i dramaty. Ale tam jakoś odpadłem. Zamiast flaków, bebechów, gotującej się krwi, znalazłem zimną laubzegę. Usłyszałem cichy poświst laubzegi wypiłowującej popisowe wzory. Nie, nie, Boże broń, nie szargam wielkie go świętego Szargacza. Chcę tylko doradzić: czytajcie najpierw jego prozę, a dopiero później, jak najpóźniej, może przed samą śmiercią sięgnijcie po Dzienniki.
On pierwszy kolnął w zadek Wielkiego Kabotyna. On nam wyrysował tę postać, jak w policyjnym liście gończym rysuje się domniemany portret przestępcy. On pierwszy Przeciął i wypuścił cysternę złej krwi i chorobotwórczej flegmy. On wywabił z niewidzialności tę żałosną figurkę z krakuską i pawim piórem na głowie. » T. Konwicki, Kalendarz i klepsydra |
Konstanty Jeleński :
« Gombrowicz świadomie używał „Dziennika” dla popularyzacji swojego dzieła w Polsce. Zmuszony był do tego swym oddaleniem. Był bardzo atakowany, kontestowany przez większość czytelników. Cała emigracja, wyjąwszy „Kulturę wieszała na nim psy. Dlatego zaproponował druk swego „Dziennika” „Kulturze”. Wychwalał w nim swój towar. Kupujcie moje pomarańcze, moje pomarańcze są najlepsze! Myślał, że w ten sposób pozyska sobie nowych czytelników. Ale „Dziennik” nie jest jedynie tekstem reklamowym. Tu i ówdzie przynosi klucze ułatwiające lekturę Gombrowicza, opowiada o najciekawszych rzeczach. »
K. Jeleński, Głos młodego ulicznika, z francuskiego tłumaczył Jerzy Lisowski |
Philippe Sollers :
« Całe dzieło Gombrowicza jest polemiczne. Gombrowicz jest z istoty swej absolutnie wolteriański, bardziej niż ktokolwiek. Przekonuję się o tym za każdym razem kiedy otwieram jego książki lub czytam jego listy. Wszędzie odnajduję tę samą samą inspirację wolteriańską: wszystko podważyć kiedy tylko natyka się na grymasy albo postawy kulturowe, przesądy, różne przemilczenia uznane za normalne, etc. To oznacza stałą postawę czujności [...]
Esej „O Dantem” [„Dziennik”, 1966], bardzo mnie interesuje ponieważ reprezentuje swobodę działania wobec pomników kultury: być całkowicie wolnym wobec tego co najświętsze, najbardziej poruszające. Kiedy pisze do polskiej znajomej i cytuje Nietzschego albo Tomasza Manna, odpowiada: «To ja, to mówię ja. Chodzi tu tylko o mnie. » Michel Polac dans Gombrowicz vingt ans après, Paris, 1989 |
E. M. Cioran :
« Dywagacje Gombrowicza na temat Dantego przypominają mi Tołstoja i Szekspira. Piękne, zaskakujące, szaleńcze i nie do zniesienia. »
E. M. Cioran, list do Dominique de Roux, 17 marca 1970 r. |